31.03.2011

Póki pies nas nie rozłączy - R.Pawlak

Byłem świadkiem krótkiej rozmowy, w której autor brał udział, na temat sensowności i znaczenia pojęcia „literatura kobieca”. Wniosek - „literatura kobieca” jest pojęciem zarówno abstrakcyjnym, jak i sztucznym. Ale z drugiej strony... przecież życie da się zamknąć w tych samych szufladkach.
okładka książki



Historia jest na tyle prawdopodobna, że każdy znajdzie wśród swoich znajomych kogoś, kto odpowiadałby pierwowzorom bohaterów. On... ona... i ten trzeci – w tym wypadku czarny, rasowy Pudel. Ma na imię Egon i podtrzymując imienną tradycję „ma plan” więc jest „klawo, jak cholera”. Coś - oczywiście - musi pójść nie tak. Problem polega na tym, że plan mają wszyscy - każdy inny, a żadna z zainteresowanych stron nie podejmuje trudu by uzgodnić działania z pozostałymi. Może trochę inaczej – dwie z tych stron nie podejmują trudu – trzecia po prostu nie może, a co gorsza zyskując świadomość tej nie mocy zdaje sobie również sprawę, że powoli staje się narzędziem w rękach pozostałych.
Historia przedstawia kilka punktów widzenia. Chaos powstały w ten sposób wydaje się lepiej oddawać rozterki i swego rodzaju „zamotanie” trójki głównych bohaterów, którzy – teoretycznie wiedząc czego chcą, w praktyce kompletnie nie wiedzą, co robić.
Autor – chociaż sam tego otwarcie nie przyznał – zmieniając kategorię literacką zachował typowe dla siebie poczucie humoru i choć niektóre sytuacje, pasujące do powieści fantastycznych, wydawałyby się nierealne w zwykłej szarej codzienności, to przyjemność czytania pozostaje tak samo wielka.

13.03.2011

I shall wear midnight

Książki Pratchetta albo się kocha, albo ich się nie rozumie. 

okładka książki

Problem w tym, że niektórzy, po przeczytaniu pierwszych części Świata Dysku odnoszą wrażenie, że to kolejne książki o bajkach, tylko trochę bardziej humorystyczne. Nie można się z tym nie zgodzić, ale tylko na pierwszy rzut oka, bo treści zawarte pomiędzy wierszami niejednego mogłyby zaskoczyć. Nie bez powodu książki Pratchetta bywały określane mianem satyry na społeczeństwo i instytucje.
I shall wear midnight nie odbiega od tego nurtu. Jest to czwarta część przygód Tiffany Aching. Autor już od pierwszych stron tworzy Okoliczności, dając nam jasno do zrozumienia, że cokolwiek zrobimy, pewne rzeczy i tak się wydarzą. Okolicznościom należy się pisownia wielką literą – można bowiem czasem odnieść wrażenie, że w książkach z tego cyklu stanowią one samodzielny podmiot literacki. Młoda czarownica – Tiffany – wprowadza nas w bardziej lub mniej zwyczajny dzień pracy lokalnej wiedźmy. Nie może być oczywiście zbyt łatwo, o czym wszyscy przecież dobrze wiemy,
Bardzo szybko pojawiają się więc pierwsze przesłanki, że coś wisi w powietrzu i z dużą dozą prawdopodobieństwa nie chodzi tu o miotłę.
Uchylając rąbka tajemnicy podpowiem, że niemałą rolę odgrywa zwykłe uczucie zazdrości. Samo w sobie nie jest może zbyt silne, ale jeśli trafi na wyjątkowo podatny grunt...
Ogień  w I shall wear midnight zagraża nie tylko samej Tiffany, ale również i wszystkim wiedźmom, a jak udowodnili panowie z Monty Pythona już lata temu: czarownice, jako drewniane, łatwo się palą.
Do większej katastrofy potrzeba tylko tłumu ludzi i zapałki, by na nowo pojawiły się stosy...