19.08.2010

Stary zawód, zaczyna się na "P"

Piraci w świecie grecko rzymskim – Philip de Souza


Czytając współczesne książki o wilkach morskich, lub przeglądając najnowsze hollywoodzkie produkcje mamy do czynienia z dużą dawką, bardziej lub mniej rubasznego, humoru, z niebywale wartką akcją i efektami specjalnymi. Czasem w miejscu humoru pojawia się autentyczna groza i mnóstwo krwi, kiedy autorzy zamiast komedii postanowią uraczyć nas horrorem. To przecież powszechnie znany fakt – życie Korsarzy jest pełne zbrodni, walk mordów, gwałtów i uciętych kończyn, albo... wakacyjną imprezą

Tak mniej więcej wygląda większość radosnej tworczości autorów, którzy próbują płynąć z popularnym w danej chwili nurtem.

Może to mieć kilka skutków ubocznych i oczywiście jeden powazny skutek główny - mianowicie gwałtownie grubiejący portfel.

Książkę de Souzy jednak trudno aż tak jednoznacznie zakwalifikować. Przede wszystkim jest to efekt i pokłosie napisanej wcześniej pracy doktorskiej, odświeżony i troszeczkę uproszczony na potrzeby zwykłego czytelnika.

De Souza podchodzi do tego tematu trochę inaczej. Przede wszystkim autor zajmuje się korsarstwem czasów antycznych. Zarówno pochodzenie nazwy “Pirat”, jak i pierwsze doniesienia o zachowaniach korsarskich zbadał dokładnie i potrafi o nich ciekawie opowiedzieć. Czytając nie zobaczymy dymu salw armatnich, pojedynków na kordelasy i wielu innych znanych z ekranu przywar życia na morzu.I nie chodzi nawet o to, że armat i kordelasów wtedy nie było. Autor skupił się na tym, co robili piraci, kiedy akurat nie ścigali swoich ofiar, lub nie uciekali przed przeważającymi siłami wroga.

12.08.2010

O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu

Na upartego Murakami mogłby równie dobrze powiedzieć: o czym nie mówię, kiedy mówię o bieganiu.

Sprawa wygląda pozornie prosto - tak jak Ogry przypominają cebulę, tak maraton przypomina pisanie książki. Najpierw długi i mozolny czas treningu i ćwiczeń kondycyjnych. Innymi słowy mamy do czynienia z kwerendą. Potem próbne dłuższe i średniodługie dystanse, czyli analiza i wreszcie trochę wstęĻnych artykułów. A potem już maraton - powolne i niespieszne pisanie konkretnego dzieła.

Analogii nie sposób nie zauważyć. A przecież kto chciałby czytać o sprawach tak normalnych. Co ciekawego można o tym napisać? Najwyrażniej Murakami był innego zdania.

Do biegania wprawdzie mnie nie zachęcił, ale już z pisaniem jest znacznie lepiej. Z przygotowaniem do dłuższych dzieł również...

Sięgnijcie po tę książkę - może i Was do czego ś zmotywuje...